„Legendy Dąbrowy Górniczej”

Kategorie: Recenzje   | 21 kwietnia, 2011

Kolejną publikację poświęconą tożsamości i historii Zagłębia Dąbrowskiego, w tym wypadku konkretnie Dąbrowy Górniczej, wydała firma Strzemieszyczanina Dariusza Kmiotka PHU „Dikappa”. Tym razem autorzy (Dariusz Kmiotek i Małgorzata Budny) postanowili obszernie przeanalizować legendy i ludowe podania, wzbogacając całość o obszerny zbiór ilustracji, zdjęć i pocztówek. Najnowsza pozycja książkowa „Legendy Dąbrowy Górniczej” (na mapie Zagłębia Dąbrowskiego) to wydawnictwo albumowe w twardej oprawie, 96 stron. Zawiera legendy z terenu Dąbrowy Górniczej oraz jej dzielnic, w powiązaniu z opisami i rysem historycznym miejsc z nimi związanych.

Książka zawiera ponadto cytowane XIX-wieczne opisy miasta Dąbrowy oraz dzielnic, pochodzące z opracowania Mariana Kantora – Mirskiego „Z przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego i okolicy”, Zofii Bukowieckiej „Historia o Janku Górniku”, Jadwigi Chrząszczewskiej i Jadwigi Warnkównej „Z biegiem Wisły”, Jana Pierzchały „Legenda Zagłębia” oraz obszerny fragment z opracowania M. Wiślickiego „Opis Królestwa Polskiego” z 1847 roku. Opisy te, pisane pięknym XIX-wiecznym językiem, obrazują miasto, jakże inne od współczesnego. Niewątpliwie miasto polskie, a nie jak co niektórzy chcieliby śląskie.

Jak już wspomniałem  pozycja jest bogato ilustrowana fragmentami starych widokówek, zdjęć oraz starymi rycinami z Kolekcji Zagłębiowskiej Dariusza Kmiotka. Dzięki takim wydawcom i hobbystom jak Darek uda się nam Zagłębiakom zablokować silenizację Zagłębia Dąbrowskiego, na co olbrzymią ochotę mają politycy, radni i to zarówno lokalni jak i wojewódzcy! O zerowym zainteresowaniu Zagłębiem Dąbrowskim posłanek, posłów, senatorek i senatorów tu wybranych, nie będę się rozpisywał!

Jako urodzony na ulicy Kazdębie (numer domu 9) w Strzemieszycach Małych, obecnie Dąbrowa Górnicza, przytoczę za zgodą autorów, legendę dotyczącą tej części (dzielnicy) miasta.

Legenda „Lipa Mongolska”:

„W miejscu gdzie droga z Kazdębia łączy się z drogą wiodącą przez Strzemieszyce Małe, stał do niedawna krzyż pamiątkowy, który przed z górą 60 laty został wzniesiony przez ludność Strzemieszyc na pamiątkę prastarej lipy, jaka w tym miejscu rosła od wieków. Z lipą tą, zwaną lipą mongolską łączy się następująca legenda:

Było to w r. 1241. Na Polskę zwaliła się horda dziczy mongolskiej. Krocie tysięcy Tatarów czyli ludzi „z piekła rodem” zalało cały nasz kraj, roznosząc wszędzie mord i pożogę, zamieniając wszystko w pustynię. Po zdobyciu i spaleniu Krakowa, horda ruszyła na zachód, na dalszy podbój świata. Jeden oddział barbarzyńców liczący kilkuset Tatarów zjawił się pod Strzemieszycami i rozlokował się na wzgórzach widniejących w stronie wschodniej wioski. O świtaniu przerażeni mieszkańcy spostrzegli, że wszelka ucieczka jest niemożliwa, bo wioska otoczona jest hordą, która gotowała się do rabunku i mordu.

Wówczas to piękna Dobrochna, córka miejscowego kmiecia, udała się do obozu mongolskiego, stanęła przed wodzem tatarskim, błagając go o pozostawienie w spokoju wioski. Nadzwyczajna piękność dziewczęcia, tak podziałała na dzikiego Tatarzyna, że zgodził się ominąć osadę pod warunkiem jednak, że piękna Dobrochna zostanie jego żoną dobrowolnie. Odważne dziewczę przyjęło warunek. Umówiono się, że pod wieczór wódz tatarski, gotów do odejścia z oddziałem, zjawi się pod lipą na krańcu wsi, gdzie na niego będzie oczekiwać Dobrochna. Gdy o warunkach dowiedzieli się mieszkańcy, zapanował w osadzie wielki smutek, a szczególnie w domu Dobrochny.

Dowiedziała się również o tem Witka (Witosława), towarzyszka Dobrochny, która jako sierota przebywała w domu rodziców pięknej dzieweczki. Po krótkim namyśle, postanowiła zastąpić piękną Dobrochnę i w ten sposób uratować ją od nieszczęścia. Co postanowiła, — zrobiła. Pod wieczór ubrała się w najpiękniejsze suknie Dobrochny i przed wyznaczonym czasem stanęła pod lipą. Wódz tatarski obserwując okolicę ze wzgórza, gdzie stał z oddziałem gotowy do odejścia, — spostrzegłszy pod lipą postać dziewczyny, podjechał z wozem, za którym ciągnął oddział dzikusów. Po ulokowaniu Witki na wozie, horda ruszyła w drogę. Dziewczę przymilając się do wodza, nagliło do pośpiechu. Ponieważ Tatarzy nie znali drogi, Witka stała się ich przewodnikiem. Poprowadziła hordę wprost na południe. Mając nadzieję ocalenia się w jakiś sposób, postanowiła pozostawiać za sobą ślady, po których możnaby było ją odnaleźć. Po ujechaniu pewnej drogi, wyrzuciła z wozu jeden trzewiczek, potem drugi. Za jakiś czas groniec z naszyjnika bursztynowego. Gdy już nie miała co wyrzucać, kazała skręcić w lewo, kierując oddział w topieliska niebezpieczne. Tatarzy nie spodziewając się zdrady, ruszyli z kopyta za wozem. Upłynęło jeszcze trochę czasu i oto cały oddział wpadł na trzęsawiska w okolicach dzisiejszego Kozibrodku. Powstało w hordzie nieopisane zamieszanie, z którego pragnęła skorzystać Witka. Wyskoczyła z wozu na poły tonącego w bagnie. Sztuka się nie udała. Natrafiła na topiel i utonęła w niej. Ten sam los spotkał i Tatarów, zginęli w bagnach wszyscy.

Rano mieszkańcy Strzemieszyc ruszyli po śladach kopyt końskich, w nadziei, że odnajdą dziewczynę. Odnaleźli trzewiczek jeden i drugi, odnaleźli groniec bursztynu, a potem spostrzegli mnóstwo czapic tatarskich, wystających jak kozie brody z bagna. Szukano jeszcze dalej, lecz bezskutecznie. Witki nie odnaleziono.

Na tę pamiątkę lipę nazwano lipą mongolską, miejsce gdzie odnaleziono trzewiczek Witki nazwano Trzewiczkiem, gdzie zdybano groniec bursztynowy przezwano Groniec, zaś bagna gdzie spostrzeżono czapice tatarskie, ochrzczono Kozibrodkiem. Wszystkie te nazwy przetrwały do dni dzisiejszych. Lipa przed 60 laty zwaliła się od starości, a na jej miejscu postawiono krzyż, który jeszcze kilka lat temu oglądałem.”

Komentarze

Zostaw komentarz




Ta strona wykorzystuje pliki cookie przechowywane na twoim komputerze. Jeżeli nie zgadzasz się na to opuść stronę lub wyłącz obsługę plików cookie w przeglądarce. Więcej informacji o plikach cookie znajdziesz na tej stronie