Przekwitanie biurokracji

Kategorie: Polityczne   | 25 kwietnia, 2014

Jak powszechna, a jednocześnie zła jest biurokracja i to w każdej postaci, nikogo nie będącego lewakiem nie trzeba przekonywać. Kol. Kacper Muszyński dosyć optymistycznie (w kontekście ewentualnej jej śmierci), opisał ją w artykule zatytułowanym „Przekwitanie biurokracji”.

20131213315-2„Na początek chwila marzeń:

Początkujący przedsiębiorca może rano się obudzić, zjeść śniadanie i w kilka chwil – być może w napływie natchnienia pochodzącego ze snów – wpaść na oryginalny pomysł i w mig go zrealizować, zakładając swoją własną firmę. Jeżeli wskutek ciągłego przegrzewania mózgu rozbolałaby go głowa, nie musi zabierać kart VIP-owskich, żeby bez stania w kolejce stanąć oko w oko ze swoim zbawcą – lekarzem. A gdy czuje, że nie ma jeszcze odpowiednich zdolności i nie wyrobił w sobie wystarczających atrybutów przedsiębiorczych, może wybrać się bez okrężnych dróg po upragnioną wiedzę.

Dziwi mnie, że tak wielu ludzi do tej pory uważa, że opisany stan rzeczy ma miejsce w naszej od lat z każdej strony szarpanej Polsce. Niestety takie historie, jak ta przytoczona, de facto są już tylko opowiastkami i to od ponad stulecia. Nastąpiła zasadnicza zmiana bieguna myślowego w ludzkiej psychice – przynajmniej w zatrważającej większości społeczeństwa. Chodzi mianowicie o zakorzenione przekonanie, iż niezbędnym środkiem do przetrwania dla ludzkości nie jest już słońce czy tlen – nimi urzędnicy (biurwy – przyp. mój).

Przypuśćmy, że chcę załatwić sprawę – w szkole, u lekarza czy z przedsiębiorcą z innej firmy. Aby sprawę tę załatwić, muszę mieć kontakt ze stroną przeciwną i oczywiste jest, że jakakolwiek ingerencja jakiegokolwiek organu pomiędzy mną a drugą stroną powoduje, że sprawa znacznie się komplikuje. Ludzie uświadamiają to sobie w sytuacjach zdających się nie mieć większego znaczenia. Dla przykładu: w pewnym kręgu znajomych jest jedna osoba, która jest doskonałym lekarzem. Powiada ona, że pozostała część grupy musi składać się na wynagrodzenie tejże osoby, bez względu na to, czy będzie miała okazję kogokolwiek z grupy leczyć, ale w razie czego – choć szanse na to nieduże – może spróbować pomóc. Myślę, że w najlepszym wypadku zostałaby wyśmiana, jednakże jestem mocno zaniepokojony faktem, że ludzie w tak błahych sprawach nie zgadzają się na wymyślanie jakichś bzdurnych zasad, a w sprawach, które zaważają na naszym życiu w kraju, mają całkowicie odmienne zdanie.

Zdjęcie1765Czym charakteryzuje się ingerencja państwa w dziedzinie ludzkiej działalności? Załóżmy, że takim mini-państwem jest pewna rodzina. Matka oferuje jednemu ze swoich synów małą pomoc finansową w zamian za to, że solidnie popracuje dzisiaj w ogrodzie. Znienacka pojawia się ojciec, który – jako głowa rodziny (państwa) – nakazuje pod groźbą szlabanu („więzienia”) oddanie 20% zarobionych pieniędzy na „konto wspólne” tejże rodziny, którym oczywiście będzie dysponował i rozdzielał z niego on sam. Mimo, że syn może nie wiedzieć zbytnio o co w tym wszystkim chodzi, sądzę, że stanowczo by zaprotestował przeciwko takiej decyzji. Co więcej, jestem przekonany, że bunt podniosłyby nawet osoby dojrzałe. Dziwi mnie więc, dlaczego tak wielu ludzi zgadza się, aby państwo (już to „prawdziwe”) wsadzało swoje tłuste łapska w ich już i tak uszczuplone kieszenie.

Jakże często nasz przyjaciel prosi nas o małą przysługę w zamian za pomoc w dziedzinie, w której jesteśmy akurat wybitnymi znawcami. Nie ma żadnej zasadniczej różnicy pomiędzy takimi zleceniami a zleceniami spisanymi na umowie. Warto zauważyć, że przecież według idei socjalizmu zlecenie typu „pójdź mi do sklepu i weź sobie resztę za wynagrodzenie” jest po prostu działaniem na czarnym rynku – przecież to takie samo płatne zlecenie jak każde inne. Jasno wynika z tego, że tak naprawdę to właśnie szara strefa jest strefą normalności. Urzędnik jest czymś w rodzaju agencji pracy, a jak wiadomo większość ludzi ubiegających się o zatrudnienie stara się dojść do pracodawcy bezpośrednio, omijając wszelakich pośredników, więc – lekko mówiąc – sceptyczne nastawienie do biurokracji jest naturalnym odruchem.

201304241807Często ludzie używają argumentu, że gdyby nie urzędnicy i cały państwowy balast, społeczeństwo niemalże natychmiast zaczęłoby wymierać z głodu czy z braku państwowej opieki lekarskiej. Gdybym zapukał do czyichś drzwi i zaoferował temu komuś, że to ja od dzisiaj będę wybierał dla niego lekarza – nawet za darmo – to zdziwiłbym się, gdyby nie uznał mnie za wariata, wykrzykując na do widzenia, że nie jest jeszcze na tyle niedorozwinięty, by sam nie mógł tego załatwić. Z drugiej strony większość ludzi przecież właśnie na to się zgadza i co więcej ochoczo w podzięce zanoszą swoje pieniądze do urzędów.

Większość przestała być aktywna. Kiedy ktoś nie dość, że sam nic nie robi, pozwala na to, żeby coś (telewizja) robiło coś (papkę z mózgu) jemu, wówczas skutki są tragiczne. Zatracenie się w logicznych sprzecznościach i nienormalności to największe problemy dzisiejszego społeczeństwa.

Wolność według klasycznej definicji została zapomniana. Nierzadko przecież w różnych okresach naszej współczesnej historii słychać było głosy, że „nie o taką wolność walczyliśmy”. Urzędnicy nie są nam w większości do niczego potrzebni. Ludzie muszą zdać sobie sprawę, że jeśli państwo organizuje zbiórkę na jakiś cel, to znaczy, że organizuje dwie zbiórki – jedną na cel (mniejszą) i jedną na urzędników (większą).

 Kacper Muszyński

Komentarze

4 komentarze do “Przekwitanie biurokracji”

  1. antybiurokrata, 25 kwi 2014 o 12:03

    Czy ktoś słyszał, żeby jakiś urzędnik powiedział, że on jest niepotrzebny, a pieniądze za jego etat żeby przeznaczyć na obiady dla głodnych dzieci?

  2. Kazimierz Jasionek, 25 kwi 2014 o 15:24

    Wszystkie partie i te nikomu niepotrzebne elity darmozjadów (biurwy) to nieodstępna machina naszego codziennego życia !! Hasłem jakże często rzucanym (przeważnie przed wyborami)przez te wszystkie partie nierobów, jest walka z biurokracją. Jak dojdą do koryta to natychmiast zapominają o tej kiełbasie wyborczej i biurw zamiast ubywać, to jeszcze przybywa. Najlepszym i dosyć świeżym przykładem jest zachowanie Platfusów i Ryżego którzy już w poprzedniej kadencji obiecywali, że gdy tylko wygrają wybory to zlikwidują Senat. I co się okazało ?? Kiedy się przekonali, że olbrzymią większość mandatów do nikomu niepotrzebnego Senatu zdobyli ich Platfusy, natychmiast zapomnieli o obiecankach. Tak postępują partie oszustów, a w polskiej polityce stało się to normą. Normą którą należy tępić, a można to uczynić tylko przed urnami wyborczymi !!!!! Gdy nie rozliczą wyborcy rządzących oficjeli z tego co zrobili przez okres swych często nieudolnych rządów, to nie oczekujmy że cokolwiek zmienią ci twardogłowi kpiarze w podejściu do obywateli !!! Synekury są z góry przypisane partyjnym kolesiom, którzy często nie posiadają żadnych szarych komórek, ale partie mogą na nich polegać. Sam znam takich mnóstwo i wielu mogli nawet sami telewidzowie poznać podczas jakże często nagłaśnianych komisji śledczych !!!!!

  3. iti, 28 kwi 2014 o 15:39

    Socjalizm jest gorszy od złodziejstwa, nepotyzmu i korupcji razem wziętych. Nie byłoby socjalizmu – nie byłoby tych pozostałych kwestii (przynajmniej w sferze publicznej a w prywatnej właściciel nie ma żadnego interesu w korupcji a nepotyzm w prywatnych firmach mi osobiście nie przeszkadza)

  4. el ninio, 30 kwi 2014 o 15:09

Zostaw komentarz




Ta strona wykorzystuje pliki cookie przechowywane na twoim komputerze. Jeżeli nie zgadzasz się na to opuść stronę lub wyłącz obsługę plików cookie w przeglądarce. Więcej informacji o plikach cookie znajdziesz na tej stronie