01
27
Socjalizm – choroba zwana redystrybucją
Kategorie: Polityczne | 27 stycznia, 2014
W ramach popierania młodych talentów, dzisiaj tekst kol. Kacpra Muszyńskiego. Spojrzenie na podatki w ujęciu konserwatywnego humanisty. Tekst długi, zastanawiałem się czy go skrócić, ale stwierdziłem, że to byłoby zbyt trudne i wypaczyłoby jego przesłanie.
Podstawą istnienia państwa prawa – nawet tego o najbardziej wolnościowym charakterze (nie mylić z anarchią!) – jest ściąganie podatków z zamieszkujących go obywateli. Trudno zresztą w ogóle mówić o istnieniu jakiegokolwiek państwa bez owego przymusu. Jednakże, jak wiadomo, podatki dzielą się na te „przymusowe z własnej woli” (każdy człowiek rozumny, o ile sam nie posiada bomby atomowej, pragnie, żeby państwo zapewniło mu bezpieczeństwo wewnątrz kraju – policję – oraz było gotów odeprzeć atak z zewnątrz – armia) oraz na te, które nazywa się podatkami redystrybucyjnymi („daj mi, ja dam komuś, kto bardziej potrzebuje, a ja już tam dobrze wiem, kto najbardziej potrzebuje”).
Pierwszy rodzaj daniny jest dosłownie nieunikniony jak śmierć – w przeciwnym wypadku mielibyśmy do czynienia z quasi-państwem pogrążonym w otchłani mitologicznego Chaosu. Któż byłby w stanie rozstrzygać spory prawne albo karać przestępców? Najprawdopodobniej literalnie najsilniejsi – istne prawo dżungli. Drugi rodzaj podatków nie jest nieunikniony jak śmierć, przeciwnie – sam prowadzi do śmierci państwa. Dzisiejsze objawy potwornej choroby tak skutecznie przysłanianej przez naszych „Milusińskich” są spowodowane właśnie przez ten anty-cywilizacyjny wynalazek zwany podatkami o funkcji redystrybucyjnej.
Przedstawię pokrótce niektóre z nich.
Przede wszystkim – wielka plama na moralności, zwyczajny wstyd. Facet wraca z pracy i wstępuje na chwilkę do kolegi, który „pracuje” na zasiłku. Nie wiem, czy powinienem tu użyć cudzysłowu, gdyż po wysłuchaniu krótkiej rozmowy:
– Właśnie wróciłem z pracy. Zarobiłem dzisiaj 100 złotych. A ty, czym się możesz pochwalić?
– Ano tym, że zarobiłem dzisiaj prawie 20 złotych dzięki tobie!
można mieć pewne wątpliwości.
Innym dobitnym przykładem mogą być państwowe uczelnie wyższe, gdzie podczas sesji wywiązuje się równie króciutka pogawędka profesora ze studentem:
– Niestety, nie zaliczył pan pierwszego terminu.
– Nie zaliczyłem?! Jestem twoim pracodawcą, profesorku, a ty jeszcze śmiesz kąsać rękę, która cię karmi?!
i trudno chyba nie przyznać racji temu drugiemu…
Innym objawem wartym przebadania jest swego rodzaju prawda w nieprawdzie. Często obija się ludziom o uszy, że płacenie podatków sprawi, że władzom państwa łatwiej będzie stworzyć nowe miejsca pracy. Mam nadzieję, że Europa (absolutnie nie mylić z UE!) nie upadła jeszcze tak nisko, żeby twierdzić, że kiedy w powietrzu wisi niezły interes, zawsze znajdzie się osoba, która go dostrzeże i – bez pomocy ręki państwa, która potrafi zagłaskać na śmierć – samodzielnie otworzy swój biznes. W przeciwnym razie, tworzenie czegoś na siłę może przynieść jedynie straty. Jest jednak w idei tych ludzi mikroskopijne ziarenko prawdy. Mianowicie, poprzez głoszenie takich idiotycznych i kretyńskich poglądów, przez ostatnie kilkadziesiąt lat nastąpił bujny rozkwit w dziedzinie publicystyki, która dosłownie karmiona jest interesującymi tematami na pisemne dyskusje. Coraz więcej badaczy może również zająć się odnalezieniem miejsca w mózgu, które generuje głupotę. Widać rządy państw socjalistycznych nie rzucają słów na wiatr!
Dokuczliwym objawem jest też faryzeizm. Masa fałszywie pobożnych ludzi jest przekonana, że to dobrze, iż solidarnie pomaga się najbardziej potrzebującym. Dlaczego w takim razie w prawdziwym życiu, gdy człowiek, nawet jeśli zna konkretnego potrzebującego, usilnie odmawia wszelkim podszeptom osób trzecich i pragnie dostarczyć pomoc osobiście? Dlaczego wierzy się zatem komuś, kto prawdziwych potrzebujących zna jedynie z szarych gazet? Często kobiety także popadają w tę manię pomagania. Dlaczego jednak matka idąca z synem za rękę, widząca, że zbliżają się do klęczącego ubogiego w cuchnących łachmanach, zagaduje go jak najszybciej: „synku, spójrz, jaki ładny sklep po drugiej stronie!”. Czyż takie piękne idee nie powinny być wpajane już od małego?
Drastyczne obniżenie inteligencji także nie objawia się słabiej aniżeli pozostałe. Najlepszy jest przykład Szwajcarii – ostoi europejskiej demokracji. Ktoś bowiem wpadł na pomysł, żeby płacić każdemu szwajcarskiemu obywatelowi bez względu na to, czy pracuje, czy nie. Oczywiście większość (najczęściej antonim racji) chętnie przyklasnęła tej inicjatywie. Nikt jednak nie zauważył paradoksu, że oddając w podatku to, co docelowo ma się zwrócić oraz fakt, że wszyscy będą dostawali jednakowe wynagrodzenie minimalne (każdy będzie miał tyle samo, bo komu się będzie chciało wtedy pracować?) spowoduje, że każdy będzie jednakowo biedny. Co więcej, wiele wskazuje na to, że – w wyniku oczywistego masowego lenistwa – gospodarka stanie w miejscu, czyli zgodnie z jej prawem zacznie się cofać. Być może jest to jeden z istotnych składników idei „zero growth”, o której często wspomina Janusz Korwin-Mikke na swoich wykładach. Od zarania dziejów większość odznaczała się pasywnością w pracy (ale prawie nigdy nie oddawano jej władzy), a to przeważnie jednostki w przeciwieństwie do kolektywów dokonywały przełomowych odkryć czy wynalazków – musiały przecież nadrobić próżniactwo 95% procent ludzkości. Myślę, że jest to ewidentną przeszkodą dla współczesnych „myślicieli” i to właśnie dlatego jednostka jest dzisiaj wrogiem numer jeden.
Ostatni, ale nie mniej ważny objaw: psychoza. Wiadomo od dawna, że socjaliści dzielą się na przebiegłych lisów, którzy dostrzegają oczywistą utopię swoich idei oraz na tych „oświeconych”, co uważają, że odnaleźli odtrutkę na wszelkie problemy społeczne (które, nawiasem mówiąc, sami cudownie stworzyli). Ci pierwsi tworzą jeszcze dodatkowo dwie podgrupy: zamaskowanych, czyli tych, co kryją się ze swoim celem i zadeklarowanych, którzy jasno mówią, o co im tak naprawdę chodzi. Natomiast owi „oświeceni” przypominają w pewnym stopniu psychopatów. Mimo niebudzących wątpliwości dowodów na nieskuteczność socjalistycznych metod (wiadomo, że w demokracji nie liczą się fakty, tylko to, ile osób usłyszało plotkę), ci i tak stoją twardo przy swoim i nie pozwalają przeniknąć (No pasaran) żadnym logicznym przesłankom do swoich głowic. Ale przecież nawet psychopata nigdy nikomu nie powie, że jest chory…
Podsumowując, choroba redystrybucyjna jest niesłychanie złożona. Powoduje powolne (wielu nawet jej przecież nie zauważa), lecz solidne i konsekwentne następstwa. Państwo przejmuje naukowe instytucje dla swoich propagandowych celów. Tutaj podatek nie różni się od sytuacji, gdy ofiara ostrzy miecz, którym kat wykona na nim egzekucję. Nie trzeba szukać daleko przykładów. Globalne ocieplenia samo daje się we znaki. Tym bardziej, że doszło już nawet do tego, że śnieg, który właśnie spadł, również się ocieplił do tego stopnia, że powszechny upał nie jest w stanie go roztopić… Scenariusz Seksmisji znalazł najwyraźniej odzwierciedlenie w naszych realiach. Już nawet mężczyźni pragną stać się niewiastami, które z delikatnym, udawanym oporem pragną być porwane przez rycerza na białym koniu, który się nimi odpowiednio zaopiekuje w lochach swego zamczyska.
Czy na ową chorobę powstało już jakieś remedium? Śmiem twierdzić, że owszem. Należy jednak podjąć środki ostateczne – chemioterapię. Potrzeba odwrócenia (do stanu początkowego, normalnego) dzisiejszych idei. Być może chemoterapia spowoduje tymczasowe bolesne skutki dla zdrowych organizmów (których jednak niewiele), jednakże po niedługim czasie z pewnością nastąpi upragniony powrót do zdrowia, którego wszystkim życzę.
Kacper Muszyński
Tak swoją drogą to lewactwo, czyli socjalizm, poszerzone o modny ostatnio u nich „dżenderyzm” wykończy ludzkość. To tylko kwestia czasu. Odsyłam do książki A. Huxleya „Wspaniały nowy świat”, napisanej nota bene przeszło 80 lat temu.
Komentarze
7 komentarzy do “Socjalizm – choroba zwana redystrybucją”
Zostaw komentarz
Ciekawy tekst i zawiera szczerą prawdę. Szacunek dla młodego autora. Martwi mnie jednak inna sprawa, w swojej pracy od dawien dawna jestem orędownikiem Nowej Prawicy i nawet odnosiłem pewne sukcesy w uzmysławianiu potencjalnym wyborcom, że wybór między Po, PiS, SLD czy Palikotem jest jak wybór miedzy cholerą a dżumą – czyli od 1989 jest to samo i wybieramy mniejsze zło albo po prostu zło. Ostatnio jednak okazało się, że ludzie kierują się telewizyjnymi sondażami oraz propagandą i stwierdzili (Ci co mają konserwatywne poglądy), że jednak nie zagłosują zgodnie z rozsądkiem i poglądami bo tylko głosując na PIS powstrzymają Tuska i jego zakon karierowiczów i cyników społeczno-politycznych. Na moje argumenty, że przecież głosując na Nową Prawicę osiągną ten sam cel i w dodatku powierzą potencjalną władzę ludziom prawdziwie konserwatywnym z wizją na przyszłość, którzy jeszcze nie zhańbili się tak jak wszystkie partie na scenie politycznej syndromem „koryta” – odpowiadają – masz rację ale w sondażach przecież Korwin nie istnieje i nie ma co marnować głosu. Przepraszam za sformułowanie ale szlag mnie trafia jak takie coś słyszę!! Przecież w takim wypadku – w skali kraju jak ludzie popadają w taki telewizyjny spowodowany zamówionymi, telewizyjnymi sondażami defetyzm i zwątpienie – nigdy w tym naszym zaściankowym Polskim grajdole nic się nie zmieni!! Zawsze będzie wybór tylko i włącznie między Kaczyńskim i jego Smoleńskiem, Tuskiem i jego układami i lewackimi przekrętami oraz postkomuną w wydaniu SLD i nieobliczalnym Palikotem!!
Apeluję do ludzi prawicowo-konserwatywnych nie patrzcie na sondaże, głosujcie na Nową Prawice i nie oglądajcie się na sondaże! Dość manipulacji i wybierania wiecznie mniejszego już tak dobrze znanego zła!! Niech lewactwo i tak dobrze znane nam bagienko ustąpią prawdzie i ideałom tak często we współczesnym świecie zapomnianym.
Tradycyjnie już z mojej strony pozdrowienia dla ludzi uczciwych z sercem po tej właściwej prawej – wartościowej stronie.
Brawa dla Kacpra za spostrzegawczość i nie tylko.
Dobry tekst 🙂 czekamy również na kolejne wpisy kol. Fortońskiego
Ciekawy artykuł z jedną uwagą. Czy to w obecnym systemie, czy gdyby szkolnictwo wyższe było prywatne, zawsze student będzie „pracodawcą” profesora.
Witam panie Grzegorzu chciałbym aby pan napisał artykuł o wycince drzew na Pogori jak i o ilości tych drzew przeznaczonych do wycinki bo budzi ona bardzo wielkie kontrowersje w mieście.Miasto było kontrolowane w 2012 r przez NIK i też wykryło prezydentowi nieprawidłowości ze sprzedażą drewna.Czy byłby pan na tyle odważny i zrobił artykuł o tym co sie dzieje w mieście z drzewami ,czy któryś radnych ma w tym interes aby wyciac drzewa na pogori.Mieszkaniec Miasta
Ciekawy wpis i trafnie wskazane wiele błędów jakie ze sobą wniosła głupota naszych czasów, wiernie wspomagana przez olbrzymią grupę tych z pomrocznością jasną !!! Zgadzam się również z komentarzem Chucka. Pozdrowienia dla całej Nowej Prawicy, a dla tych wszystkich wymienionych partii i ich członków pijawek mam tylko jedno życzenie. Noga d….. brama !!!!!
do Grzegorza:
Pomyślę, może w ujęciu historycznym: każda wycinka drzew za lewicowca p. Podrazy kończyła się w danym miejscu postawieniem marketu (co najmniej hiper)lub drogą betonową (ew. asfaltową), ew. pararondem, koniecznością wykonania przerobu przez firmę, która wygrała przetarg dot. utrzymania zieleni w mieście lub tp., czyli teraz może lotnisko? 🙂
Co do Pogorii to proszę przesyłać wszelkie info na: grzegorz@worldpol.pl