10
2
Nihil novi
Kategorie: Polityczne | 2 października, 2014
Zdegustowanie rozlewającym się już nie tylko po Unii Europejskiej (w tym także w coraz bardziej quasipaństwie Polska), ale całym świecie socjalizmem spowodowało u kol. Kacpra Muszyńskiego reakcję w postaci kolejnego ciekawego spojrzenia na to lewactwo.
Artykuł „Nic nowego” („Nihil novi”) poniżej:
Socjaliści, ci zwariowani socjaliści – jakież to tematy byłyby podejmowane w kręgach krytyki prawicowej, gdyby nie ci dobroczyńcy ze szczerozłotymi sercami? Jak widać, to nie do końca jest fałsz, że nie dają nikomu zarobić… Aczkolwiek sądzę również, że niektórzy publicyści czerpiący profity z ich występków i poczynań chętnie zrzekliby się honorarium – naprawdę, nie trzeba ku temu być filantropem z prawdziwego zdarzenia – byle by tamci zniknęli ze sceny politycznej tak szybko, jak to możliwe. Ja natomiast ze swojej strony przedstawię to, czym hojnie mnie zaopatrzyły (wszak sam niczego nie wymyśliłem!) niezwykłe osobniki gnieżdżące się po lewej stronie barykady.
Coraz więcej ludzi sięga po narkotyki, ale nie tylko dlatego, że nie są w stanie na trzeźwo obserwować posunięć rządu. Jest to także – a raczej przede wszystkim – spowodowane tym, że stają się one stosunkowo tańsze aniżeli legalne umilacze. Wszakże nie słyszałem o akcyzie na marihuanę. Być może to argument przeciwko legalizacji narkotyków… Mimo wszystko, gdyby sprawy miały się po ludzku i po prostu nie istniało coś takiego jak akcyzy czy, co gorsza, status legalności określający, czy dany środek można spożywać czy też nie, wówczas ludzie byliby o wiele szczęśliwsi (bo przecież wolni i oswobodzeni z lęku przed wyrokiem), a także bogatsi (nikt nie dziurawiłby im kieszeni, z wyjątkiem ich samych – dobrowolnie, rzecz jasna).
Oczywiste są pozytywy płynące z istnienia wolnego rynku, jednakże nawet gdyby było wprost przeciwnie, to i tak trzymałbym się kurczowo obiema rękami i nogami tejże idei, jako że jest ona słuszna i sprawiedliwa, a co najważniejsze – NORMALNA i naturalna, a jak wiadomo z Naturą nikt jeszcze nie wygrał mimo oświeconych prób pewnych kręgów. Czysty Rynek – to po prostu Rynek bez żadnych granic („keine grenzen„). Stawianie przed nim jakichkolwiek, a już w szczególności socjalistycznych epitetów to sztuczne naginanie Normy.
Ludzie nie myślą o swojej (i zarazem potomstwa swego) przyszłości (wysokie długi nisko się kłaniają) dlatego, że nie myślą także w ogóle o przeszłości. Szokiem bowiem dla wielu jest, gdy ktoś przytoczy im oczywiste fakty stwierdzające, że kiedyś – a to „kiedyś” to przecież nie w epoce dinozaurów! – niemalże każdy „szarak” popłakałby się ze śmiechu (względnie z politowania), gdyby ktoś ważył się zaprezentować „wynalazek” o nazwie roboczej: podatek dochodowy.
Jednym z najbardziej problemowych produktów socjalizmu nie jest kwestia gospodarcza, lecz otumanianie i demoralizowanie społeczeństwa. Jakże często niezadowolony z życia nastolatek słyszy z ust swoich karmicieli: „Nie narzekaj, spójrz na głodne i spragnione dzieci w Afryce”. A niech to! Dlaczego nie można przyznać mu racji i poradzić: „Tak, jest źle, spójrz (w górę, nie w dół!!!) na milionerów, którzy własnymi chęciami i stalową wytrwałością dorobili się majątku i ucz się od nich, wszak wszystko w twoich rękach!”. Często też słychać, jak ci, którym niezbyt się powiodło, narzekają na to, iż bogaci nie przepracowują się zanadto, a zarabiają krocie, podczas gdy oni harują jak woły, a kokosów i tak nie zbierają.
Mogę tylko pobawić się w dialektyka i zadać dwa pytania:
1) Czy jesteście masochistami?
2) Jeśli nie, to dlaczego – skoro praca bogatych jest lekka i przyjemna – sami się za to nie zabierzecie?
Należało by na koniec (nie mniej ważny niż początek) spytać Pobożnych Socjalistów: czy Wy naprawdę potrzebujecie partii politycznej do tego, aby wierzyć w Boga? Zrozumiałbym Waszą postawę, gdybyście mieli w planach utworzenie państwa wyznaniowego, być może czegoś w stylu chrześcijańskiego kalifatu, ale niestety niewiele czysto chrześcijańskich zasad i idei odnaleźć można w tych na wylot socjalistycznych programach.
Wygląda to wszystko jakby pewne stronnictwa spotkały się były wcześniej na biznes-pogawędce przy stole (wszystko jedno: kanciasty, okrągły…) i ustaliły reguły Gry: no, to zróbmy tak, że nas będą ludziska głupie nienawidzić, a z was się będą za to śmiać do rozpuku, ale wiecie, kasą dzielimy się – jak na szlachetnych socjalistów przystało – po równo.
Ja tylko mogę oddać głos śp. Stefanowi Kisielewskiemu:
„(…) dlatego nie dziwmy się, gdy zwalczają się nawzajem partie, których programy na pozór nie różnią się od siebie. Bowiem programy – to słowa, a słowa mają dziś – po Goebbelsie – kurs niewysoki, żyjemy w epoce inflacji słów”.
Kacper Muszyński
Zobacz także:
Komentarze
Komentarze (1) do “Nihil novi”
Zostaw komentarz
Dla tych śmierdzieli liczy sie tylko kasa i układy !!!!!