O kontrrewolucji

Kategorie: Polityczne   | 6 listopada, 2015

Przy okazji ostatnich wyborów do Parlamentu RP można było zauważyć, że neoekspansja skrajnej lewicy (czyli komunistów) rozwija się w najlepsze nie tylko po świecie, części Europy czyli Unii Europejskiej, ale także w naszym kraju. A wg mnie udowadnia to błyskawiczny „nabór” do partii Razem 4% Wyborców (uczestniczących w wyborach)!!!, w przeciągu właściwie tygodnia, od zaprezentowania w polskojęzycznej telewizji ich recept na złą sytuację – bo tej złej sytuacji nikt poza koalicją PO-PSL nie kwestionował 🙂 , chyba że w Dąbrowie Górniczej. Bo akurat w Dąbrowie Górniczej SLD – Zjednoczona lewica uważa, że wszystko jest w najlepsze (będąc w lokalnej koalicji z PO), przynajmniej ja mam takie wrażenie słuchając Pana Prezydenta Zb. Podrazy (SLD – Zjednoczona Lewica).

Rewolucjoniści mają się w najlepsze, jak z powyższego wynika. Natomiast, co z tym robić, zaczął się zastanawiać z punktu widzenia prawdziwej Prawicy, Kongresu Nowej Prawicy i nie tylko kol. Kacper Muszyński.

W wyniku tychże przemyśleń, takie i inne reminiscencje powyborcze, przemycił w swoim artykule „O kontrrewolucji”:

CAM03493Rewolucjoniści z oświeconą żarliwością upierają się, że da się objąć wszechświat i rządzące nim reguły za pomocą światłego, racjonalnego rozumu, odrzucając natomiast poznanie religijne. Uważam jednak, że trwanie przy takim stanowisku jest dokładnym jej zaprzeczeniem. W moim mniemaniu dosyć dziwne jest posądzanie ludzi mocno religijnych, pochłoniętych w sferze mistycznej, o postradanie zmysłów. Przecież właśnie, traktując sprawę logicznie, samo powstanie świata jest nieracjonalne!

Zasadniczo istnieją dwie koncepcje Początku:

–  świat był zawsze i trwa do dzisiaj (ale jak coś mogło nie mieć początku?),

– powstał on w którymś momencie i trwa do dzisiaj (ale co zatem było przed tym przełomowym momentem?).

W dokładnie taki sam sposób można odnieść ową kwestię do zdefiniowania, czy świat jest skończony czy też nie. Jeśli jest – co jest „za ścianą”? Jeśli nie ma końca – jak daleko można zajść? Obie możliwe opcje są zatem dosłownie niepojęte dla rozumu ludzkiego. Logiczne staje się to, że również fundamenty, na których wzniesiona została rzeczywistość, są nielogiczne. Oczywiste jest także, że człowiek, niczym niemowlę w kołysce, nie musi wiedzieć wszystkiego o otaczającej go rzeczywistości, by cieszyć się życiem w pełni. Przeszłość należy szanować, pielęgnować oraz czerpać z niej to, co najcenniejsze, a nie próbować w nią ingerować, bezpardonowo burząc podwaliny naturalnego świata. Skoro człowiek pojawił się na ziemi, przystając tym samym na warunki „gry”, to równocześnie nie ma prawa zmieniać jej zasad w trakcie rozgrywki, a raczej należy po prostu „grać”. Postrzegam istotę ludzką jako przybysza „z zewnątrz”, dla którego ziemia jest doczesnym przytułkiem, on zaś wobec niej jest jedynie zagubionym gościem, a jak wiadomo, gościowi nie przystoi zmieniać panujących u gospodarza reguł. Ludzie rodzą się, zastając pewną, ustaloną wcześniej hierarchię, i nie pytają o to, co było przed życiem, ale co będzie po śmierci. Ale – koniec końców – racjonalne jest, ze występuje taka nieracjonalność. To chyba po prostu dowód na to, że istnieje Ktoś, kto nie podlega nieubłaganym prawom, którymi rządzone są wszelkie – bez wyjątku – pozostałe istoty na świecie.

Prawica operuje na faktach. Fakty, jak wiadomo, ciepła nie wytwarzają. Politycznie nie ma oczywiście mowy o braniu pod uwagę emocji w czasie piastowania konkretnych funkcji. Jeżeli mamy mówić, że człowiek staje się politykiem z powołania, to największym jego wyrzeczeniem najwidoczniej jest wyzbycie się uczuć. Przynajmniej na czas służby. Wszelako odnoszę wrażenie, że człowiek prawicowy winien traktować sferę uczuciową raczej wyłącznie jako czynnik „napędowy”, który jedynie (i aż) wzmacnia uprzednio zdefiniowany kierunek działania, nie zaś wyznacza go. Nie uznaję wspomnianej sfery za zbędną (wręcz przeciwnie), jednakże nie ma wątpliwości, iż potężną – nierzadko dającą, ale i odbierającą życie – broń należy umieć odpowiednio obsługiwać. Lewica (z drugiej strony…) w przeważającym stopniu uznaje, że to właśnie uczucia powinny być górą w starciu z obiektywizmem, który dla nich zresztą nie istnieje. Tutaj to subiektywna opinia jest cenniejsza od faktu. Oczywiście jednym ze źródeł, przyczyn takiego postrzegania rzeczywistości jest dla rewolucjonistów rozpaczliwa niemożność pogodzenia się z tym, jaki świat jest naprawdę. Bo niestety,  bądź co bądź, w życiu lepiej radzą sobie jednostki, którym coś się chce, a nie te, które chcą coś od kogoś. Natomiast z prawdziwą lewicową katastrofą mamy do czynienia dopiero wtedy, gdy podnoszona jest broń. Ileż bezsensownych ofiar musiało wcześniej zakończyć tułaczkę ziemską przez szereg bezrozumnych decyzji na przestrzeni kilku ostatnich wieków? Chodzi głównie oczywiście o niemałą ilość rozpaczliwych w skutkach powstań, które tylko pogorszyły los Polaków. Nie ma sensu sprzeczanie się, czy powstania te miały sens czy nie, kiedy bezdyskusyjnym jest, że nie. A skąd wiemy, że większość  powstań polskich nie miało większego sensu? To proste – bo się nie powiodły. Należy oczywiście brać lekcje z takich „wykładów” Historii, ale myślę, że nawet największy profesor-koszmar w życiu studenta okaże się łagodnym magistrem w porównaniu ze wspomnianymi przykładami. Skłonności romantyczne (oczywiście nie: erotyczne – te są, jeśli dodać jeszcze garść subtelności, jak najbardziej prawicowe) są, na moje oko przynajmniej, czysto lewicowe.

Nie dostrzegam większej logiki w powątpiewaniu nad dalszym sensem dalszej pracy, dalszego trwania przy idei, kiedy z zachmurzonego nieba spadł – cyklicznie już – siarczysty deszcz nieoznajmiający nadejścia pogodnej wiosny, ale raczej zmuszający nas do przetrzymania kolejnej czteroletniej zimy w ostrych warunkach i bez owoców na drzewach. Przecież samo wejście do Sejmu nie jest celem ostatecznym. Wysiłek ten nie będzie z pewnością czynem jednorazowym, a postawa konserwatywna odzwierciedla się w żmudnym oczekiwaniu na odpowiedni moment przejaśnienia. Pogoda jeszcze wiele razy będzie się zmieniała i silne gatunki, odporne na dokuczliwe czynniki zewnętrzne muszą przetrwać. Możemy nawet wyobrazić sobie, że wprowadziliśmy do Sejmu kilku czy kilkudziesięciu prawicowców. Co dalej? To oczywiście temat na cały artykuł, ale już teraz wiadomo, że dalej jeszcze długa, długa droga, a samo przekroczenie złowrogich bram Sejmu jest jedynie dziesiątą częścią misternie pomyślanego, niezawodnego, choć beznadziejnego zarazem planu odzyskania władzy nad światem.

 Kacper Muszyński

Ps Inne artykuły kol. Kacpra możesz łatwo znaleźć wpisując w Szukaj: np. jego imię i nazwisko (w prawej kolumnie na blogu).

 

Komentarze

Komentarze (1) do “O kontrrewolucji”

  1. Kazimierz Jasionek, 6 lis 2015 o 10:09

    Cytat: „Natomiast z prawdziwą lewicową katastrofą mamy do czynienia dopiero wtedy, gdy podnoszona jest broń. Ileż bezsensownych ofiar musiało wcześniej zakończyć tułaczkę ziemską przez szereg bezrozumnych decyzji na przestrzeni kilku ostatnich wieków?
    Ze swej strony dodam, że nie tylko broń jako oręże w rękach różnych możnowładców dawała im siłę w rządzeniu plebsem, ale katastrofą nie mniejszą były tych koryciarzy decyzje i machloje jakie podejmowali i dalej podejmują, zasłaniając się hasłem, że czynią to tylko i wyłącznie dla dobra obywateli !!!! Takim pachnie tylko sałata, a opanowuje ich błogie szczęście wtedy, kiedy ich przepastne kieszenie nie są zdolne pomieścić już niczego więcej !!!!!

Zostaw komentarz




Ta strona wykorzystuje pliki cookie przechowywane na twoim komputerze. Jeżeli nie zgadzasz się na to opuść stronę lub wyłącz obsługę plików cookie w przeglądarce. Więcej informacji o plikach cookie znajdziesz na tej stronie