Dwadzieścia lat w unii

Kategorie: Polityczne   | 1 maja, 2024

O szkodliwości tzw. Unii Europejskiej w kontekście wielu aspektów życia i istnienia, a w szczególności utraty suwerenności Polski, nie muszę nikogo przekonywać. Dzisiaj o obiektywnym spojrzeniu na ten lewacki, stricte przecież neomarksistowski twór, spojrzeniem Tomasza Cukiernika, prawnika, ekonomisty, publicysty, wydawcy i podróżnika. Właśnie światło dzienne zobaczyła nowa publikacja jego autorstwa: „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”. O poprzedniej książce „Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa” pisałem tutaj: Tomasz Cukiernik a UE (19.02.2016 r.).

Może kilka informacji ze wstępu książki Pana T. Cukiernika, które udowodnią tezę o chybionym pomyśle lewackich, neomarksistowskich elyt, w szczególności chybionym dla bytu i interesów Polaków.

Mieliśmy uczestniczyć w jednolitym rynku na równych zasadach i prawach. Jest wręcz odwrotnie. To firmy zachodnioeuropejskie inwestują w Polsce i zarabiają olbrzymie pieniądze kosztem lokalnego rynku i dzięki ulgom podatkowym, których nie mają Polacy. W przeciwnym kierunku są jedynie utrudnienia, np. bariery formalne (standaryzacja, zezwolenia, kwoty kabotażowe, regulacje środowiskowe), półformalne (nękające kontrole państwowych inspekcji) i nieformalne (kampanie przeciwko polskim produktom, czarny pijar). Tu można wspomnieć rynek transportowy czy meblarski. Bez pardonu są niszczone: górnictwo węglowe, energetyka, ciepłownictwo, hutnictwo i usługi transportowe, a także branża automotive, przemysł papierniczy, rolnictwo czy rybołówstwo oraz przetwórstwo rybne.

Dramatycznie spada produkcja stali w Polsce (w 2023 r. o 15%), podczas gdy import rośnie.

Co z funduszami unijnymi? Są zdecydowanie przereklamowane. Więcej dotacji z Unii Europejskiej oznacza większą władzę polityków i urzędników, większe uzależnienie od Brukseli, większy interwencjonizm państwowy, większe zakłócenia na rynku i nieuczciwą konkurencję pomiędzy podmiotami gospodarczymi, większe wydatki i zadłużenie publiczne, większe marnotrawstwo pieniędzy Polaków, większą korupcję… To wszystko z kolei wpłynie na mniejszą efektywność gospodarki, a przez to zwolni wzrost dobrobytu i bogactwa.

Propaganda medialna i polityczna jest tak silna, że większość Polaków naprawdę myśli, że dobrobyt naszego kraju bierze się z unijnych dotacji, a Bruksela wprowadza u nas  porządek. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie.

Nie ulega wątpliwości, że Polakom żyje się zdecydowanie lepiej niż 20 lat temu. Nastąpił duży postęp i wzrost bogactwa. Jednak jest to przede wszystkim nasza własna zasługa, a nie Unii Europejskiej. Nie zawdzięczamy tego eurokratom. To sami Polacy codziennie ciężko pracują na swój dobrobyt. Pytanie zasadnicze brzmi: o ile więcej mogłoby wzrosnąć bogactwo Polski, o ile więcej mogliby zarabiać Polacy, gdyby nie konieczność wdrażania unijnych regulacji i drenaż finansowy ze strony Unii Europejskiej?

To ostanie pytanie często sam odnosiłem do sytuacji dotyczącej argumentu komunistów polskich, że Polska odbudowała się po II wojnie światowej i tyle osiągnięto, co nigdy w historii!? Tylko nigdy się już nie dowiemy, ile tak ciężką pracą Polacy osiągnęli by, gdyby nie gospodarka tzw. socjalistyczna i sowiecki „brat”/terrorysta z Moskwy? Na jakim poziomie rozwoju byłaby Polska, gdyby Plan Marshalla obejmował również tereny Polski po 1945 roku? Ten rozwój gospodarczy ewidentnie został spowolniony przez sowiecką „planowaną” gospodarkę socjalistyczną i przyczyniło się to zresztą do upadku władzy tamtych komunistów. Niestety wylądowali na cztery łapy i to boli uczciwych Polaków.

Przed 1990 r. rządzili towarzysze z Moskwy, dziś z Brukseli. I jedni, i drudzy swoją ideologię opierają na marksizmie. Nie tylko  na Placu Czerwonym w Moskwie mieliśmy portrety Włodzimierza Lenina i Karola Marksa. Z kolei przywódcy UE obchodzą urodziny Marksa i świętują Manifest z Ventotene. W 2019 r. podczas uroczystości w Trewirze z okazji 200. rocznicy urodzin Karola Marksa przewodniczący KE Jean-Claude Juncker określił ojca komunizmu jako „patrzącego w przyszłość filozofa z twórczymi aspiracjami”. Natomiast David Sassoli jako nowo wybrany przewodniczący PE w swoim pierwszym przemówieniu całkiem na serio odwołał się do „ducha ojców założycieli Unii Europejskiej z Ventotene”, nawiązując do myśli wielbionego przez neomarksistów Altiero Spinellego.

Co osiągną w tym neokomunizmie? To samo co w sowieckim. To jest pewne. Pomysły skrajnej lewicy z góry są skazane na klęski.

Karta Praw Podstawowych, unijne plany wobec edukacji i coraz bardziej agresywne zmuszanie do indoktrynacji w duchu obcej nam ideologii gender i LGBT (właściwie Glbtqi+ – przyp. mój) stoi w całkowitej sprzeczności z sumieniem i wyznawaną wiarą zdecydowanej większości Polaków. Chodzi o likwidację tradycji i naszej tożsamości oraz całkowite przerobienie społeczeństwa na bezbronną, zindoktrynowana masę. Co więcej, mimo że zgodnie z unijnymi traktatami prawo rodzinne materialne należy do wyłącznej kompetencji krajów członkowskich, Komisja przygotowała projekt rozporządzenia, który wprowadza obowiązek wzajemnego uznawania przez kraje Unii orzeczeń stwierdzających rodzicielstwo osób tej samej płci. […].

Nie jest jeszcze za późno, aby zacząć prowadzić niezależną i rozsądną politykę nakierowaną na dobro Polaków, a nie realizację ideologicznych haseł, które skrywają zwykły „skok na kasę”. Aby jednak taką politykę uprawiać, należy na spokojnie oszacować naszą sytuację. I temu właśnie służyć ma ta książka.

Ps Spotkanie z autorem książki Panem Tomaszem Cukiernikiem odbędzie się w Dąbrowie Górniczej w dniu 05.06.2024 r. (środa) o godz. 17.00.

Ps ps Jeszcze linki do poprzednich wpisów o T. Cukierniku i związanych z jego wypowiedziami:

S. Michalkiewicz i T. Cukiernik,

Tomasz Cukiernik a UE,

Budżet obywatelski: za i przeciw,

Magazyn Szkolny,

Palestyna – oblicza sąsiedztwa,

Komuna śmieciowa,

Bye, bye straży miejska!,

Szopka, czyli oszustwo UE,

prezydencja – pierwsza(!) i ostatnia(?),

„Najwyższy CZAS” – XX-lecie,

Kiedy sanacja w Dąbrowie Górniczej?.

Komentarze

3 komentarze do “Dwadzieścia lat w unii”

  1. komentarz, 1 maj 2024 o 9:09

    Przede wszystkim – wbrew temu, co mówią niedouczeni dziennikarze i politycy – bilansem członkostwa Polski w Unii Europejskiej nie jest dodatnie saldo przepływów finansowych pomiędzy budżetem unijnym a polskim. To saldo w ciągu dwudziestu minionych lat wychodzi ok. 2 proc. PKB na korzyść Polski. W gruncie rzeczy nie ma ono większego znaczenia gospodarczego, a jeśli już – to negatywne, tym bardziej że są to pieniądze publiczne zasilające głównie wydatki urzędnicze. Najważniejsze są kwestie gospodarcze. Na przykład przez niemal całe dwie dekady Polska miała ujemne saldo zagranicznych obrotów towarowych, a z drugiej strony przez cały ten okres notowała dodatnie saldo zagranicznych obrotów usługami. Ale ktoś powie: przecież import towarów i usług nie jest naszą stratą. No, właśnie. To wszystko nie jest takie jednoznaczne. Co jednak pewne, Polska zyskiwała na uczestnictwie we wspólnym rynku, a traciła na konieczności wdrażania unijnych regulacji. Można przyjąć, że były to podobne wartości w relacji do PKB.

  2. info, 1 maj 2024 o 9:10
  3. info-2, 2 maj 2024 o 8:52

Zostaw komentarz




Ta strona wykorzystuje pliki cookie przechowywane na twoim komputerze. Jeżeli nie zgadzasz się na to opuść stronę lub wyłącz obsługę plików cookie w przeglądarce. Więcej informacji o plikach cookie znajdziesz na tej stronie